Stało się! Zapowiadana od kilku tygodni wielka bitwa doszła do skutku i choć tu i ówdzie dało się słyszeć sceptyczne głosy i obawy, iż całość nie wypali, okazało się, że były one nic nie warte. Bitwa odbyła się. Wypaliła. Działo się wiele, a kości, narzędzie okrutnego losu nieustannie wprawiały poszczególnych graczy w radość i w smutek, rzucały ich w odmęty rozpaczy i wyciągały ich ku wyżynom pełni szczęścia.
Wszystko zaczęło się o godzinie 14:00. Uprzejma pani porierka, widząc mnie godzinę wcześniej niż zwykle zapytała z nadzieją w głosie: "O, zaczyna pan wcześniej, to skończycie wcześniej, tak?"
Odpowiedź mogła być tylko jedna: "Nie, raczej nie..."
Silna grupa fanów Warhammer Battle wpadła do sali i zaczęło się szybkie, zdecydowane przestawianie stolików, krzeseł, szykowanie terenu do bitwy. A potem zaczęło się to co najprzyjemniejsze, czyli ustawianie stołów do Battla oraz makiet...
Potem przez godzinę wystawialiśmy figurki. Trwałoby to znacznie dłuzej gdyby nie doświadczenie Obiego związane z wielkimi bitwami - lata temu, w klubie Nizioł opracowaliśmy system z prześcieradłem, które wiesza sie nad stołem, dzięki czemu gracze obu stron równolegle wystawiają swoje oddziały. Potem następuje odkrycie zasłony i jedni mają na twarzy zdziwione miny, inni złowieszcze uśmiechy...

W końcu zaś uznaliśmy, że jesteśmy gotowi do rozpoczęcia, spojrzeliśmy więc na nasze monumentalne pole bitwy i ruszyliśmy do boju...
Co działo się później opowiemy jutro, w Akcie II relacji z Wielkiej Bitwy w klubie Black Ork...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz